Od czasów powstania pierwszej monety, wielu ludzi podejmowało mniej lub bardziej udane próby fałszowania pieniędzy. Poznaj najciekawsze historie związane z tym procederem.
Odpłacić pięknym za nadobne
W 600 roku p.n.e. wybito pierwszą monetę. Korzystanie z tego środka zastąpiło wymianę barterową, znaną od czasów pierwszych społeczności. Pierwsze monety były bite ze złota, srebra, a także ze stopu obu tych metali. Z upływem czasu do monet zaczęto dodawać znacznie tańszą miedź, stwarzając – tym sposobem – większe oszczędności w skarbcach władców. Tak zaczął rozwijać się proceder fałszowania pieniędzy.
Pierwsze udokumentowane fałszerstwo pieniędzy przypisuje się władcy wyspy Samos, Polikratesowi. W czasie trwania wojny dynastycznej w VI w. p.n.e., najął oddział Spartan, który miał walczyć w jego imieniu. Dzięki walce Spartan, Polikrates objął tron. Władca jednak oszukał najemników, płacąc im fałszywymi monetami, które wykonane były z ołowiu i pokryte jedynie cienką warstwą złota. To rozłościło Spartan, którzy postanowili sami wymierzyć sprawiedliwość. Polikrates za swój uczynek został ukrzyżowany.
W starożytności, ukrzyżowanie było hańbiącą formą egzekucji, dodatkowym upokorzeniem dla skazanego. Tak umierali niewolnicy i najgorsi przestępcy. Kilka wieków od tego wydarzenia, sam Cyceron w jednej z mów ukrzyżowanie określał jako „najohydniejszą ze śmierci”. Gwoździe były umieszczane w rękach i w nogach tak, by omijać tętnice i w ten sposób przedłużać agonię skazańca. Nieszczęśnicy zwykle umierali w męczarniach, a bezpośrednią przyczyną ich śmierci było uduszenie albo odwodnienie. Rzadko kiedy ukrzyżowani umierali w wyniku wykrwawienia.
Największa fabryka fałszywych pieniędzy na świecie
Ze starożytności przenieśmy się do czasów równie okrutnych. II wojna światowa to okres, który obfituje w wiele interesujących i nieprawdopodobnych historii. W tamtym czasie największa znana fabryka fałszywych pieniędzy na świecie, funkcjonowała w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen.
Do ściśle tajnej operacji „Bernhard” zaangażowano 140 osób. Niemcy wśród żydowskich więźniów wytypowali grupkę najzdolniejszych artystów plastyków, fotografików, grawerarzy, chemików oraz drukarzy. Wśród nich znaleźli się także białostoccy drukarze. Ta wysoko wykwalifikowana kadra miała za zadanie fałszować przede wszystkim funty brytyjskie, dolary, a także walutę jugosławiańską. Specjaliści podrabiali także dokumenty dla służb wywiadu. Celem tych działań było osłabienie wartości pieniądza oraz wprowadzenie chaosu na rynku aliantów, a także wsparcie finansowe niemieckich służb specjalnych. Podczas produkcji fałszywek, więźniowie starali się wykorzystywać te same metody, które stosowali Brytyjczycy. Z tego powodu, zrezygnowano z automatycznego cięcia materiałów, a gotowy druk wycinano ręcznie. Dzięki relacji naocznego świadka, Rafaela Rajznera, opisanej w książce „The stories our parents found too painful to tell”, wiemy, jak wyglądał proces podrabiania pieniędzy.
Najpierw więźniowie otrzymywali gotowe arkusze papieru ze znakami wodnymi. Następnie na kartkach papieru wykonywano nadruk z nominałami funtów. Potem arkusz był trzy razy przepuszczany przez drukarki. W pierwszym etapie matryce odciskały delikatnie rysunek funta. Drugie drukowanie pozostawiało mocniejszy odcisk, tworząc wydruk wypukły. W trzecim kroku specjaliści dodrukowali numery serii. Więźniowie postarzali banknoty poprzez ich mięcie, moczenie, a także… przebijanie igłami. Specjaliści nakłuwali funty, ponieważ w tamtym czasie większość Brytyjczyków nosiło pieniądze w portfelach zamykanych na igłę, która przekłuwała jego zawartość. Ważnym etapem była kontrola pieniędzy. To tam sprawdzono, czy banknoty są wiernie odwzorowywane. Ponad 75% przygotowanych banknotów była odrzucana już podczas pierwszej kontroli. Na końcowym etapie jedynie 15% przygotowanych pieniędzy trafiało do obrotu.
Historia okazała się na tyle interesująca, że została zekranizowana. W 2008 roku film „Fałszerze”, przedstawiający kulisy działań obozowych fałszerzy, został nagrodzony Oskarem za najlepszy film nieanglojęzyczny. W rywalizacji o największe wyróżnienie w branży filmowej pokonał, tym samym, obraz Andrzeja Wajdy „Katyń”.
Talent, który stał się jego przekleństwem
Współcześnie fałszerzy traktuje się w bardziej cywilizowany sposób niż miało to miejsce w starożytności i w średniowieczu. Nie są już gotowani w gorącej wodzie jak w XII-wiecznej Francji, nie obcina im się prawej ręki i jąder jak za czasów kontroli mennic na rozkaz Henryka I. Europa zapomniała o okrutnym dziedzictwie swoich przodków, a wśród nielicznych krajów na świecie, w których wykonuje egzekucje za fałszerstwa pieniędzy są Chiny oraz Korea Północna.
W Polsce najsurowszą karą za tego typu przestępstwo jest 25 lat pozbawienia wolności. Dwanaście lat więcej w więzieniu przesiedział krakowski fałszerz pieniędzy. Mężczyzna o pseudonimie Matejko, ze względu na talent oraz wysokie umiejętności artystyczne wyniesione z krakowskiej szkoły plastycznej, przez długi czas wypuszczał spod swojej ręki coraz to nowe banknoty. Potrafił stworzyć wszystko: polskie złote, dolary, euro… W swoim mieszkaniu w Krakowie drukował je drukarce, a następnie dopracowywał wzór. Wpadł dopiero w Płocku, gdy był przesłuchiwany jako świadek w trakcie procesu.
Zanim zajął się fałszowaniem pieniędzy, stworzył wiele dzieł, wygrywał konkursy artystyczne, ale to nie przyniosło mu ani pieniędzy, ani sławy. Postanowił więc wykorzystać swój talent oraz umiejętności, malując znaki wodne oraz odwzorowując grafiki na banknotach. W swojej pracy nie był zwykłym chałupnikiem, ale prawdziwym, dbającym o każdy szczegół artystą, do którego zwracali się najwięksi gangsterzy. W więzieniu zajął się sztuką i namalował freski w więziennej kaplicy. Artysta był kilkukrotnie przenoszony, w każdym miejscu, w którym odsiadywał wyrok pozostawił wiele swoich prac.
Fałszowanie pieniędzy, czyli zbrodnia (prawie) doskonała
Był rok 2009, gdy policjanci z Centralnego Biura Śledczego, po sześciu latach pracy, odnaleźli największą fabrykę fałszywych banknotów w Polsce. Falsyfikaty były produkowane w Skarżysku-Kamiennej. Przestępcy podczas podrabiania pieniędzy, inaczej niż pozostałe zdemaskowane grupy przestępcze, stosowali metodę druku offsetowego. Dotychczas inni podrabiający korzystali z druku atramentowego oraz druku laserowego.
Tajna drukarnia znajdowała się w piwnicy za sekretnym przejściem. Żeby wejść do środka najpierw należało przekręcić kran, a następnie wykręcić śrubę ze ściany. Policjanci dopiero po sześciu godzinach przeszukiwania posesji, zorientowali się, że ściana w piwnicy tak naprawdę jest przejściem do kolejnego pomieszczenia.
Po wejściu do środka widać było jedynie kabelek, który prowadził do następnego pomieszczenia, gdzie znajdowały się drukarki do tworzenia wysokiej jakości wydruków.
Receptura ściśle tajna
Jeden banknot jest tworzony kilkoma technikami równocześnie. Receptura na banknoty jest również ściśle tajna. Zasadniczo banknoty są tworzone z bawełny i papieru oraz wielu innych nieznanych substancji. Każdy z krajów samodzielnie dobiera inną mieszaninę. Wszystko po to, by maksymalnie utrudnić podrobienie pieniędzy fałszerzom.
Wyznaczniki oryginalności banknotu to: znak wodny, pasek zabezpieczający, który znajduje się z lewej strony banknotu, mikrodruk, a także elementy widoczne w UV, hologram, recto-verso, efekt kątowy oraz farba metaliczna czy farba zmienna optycznie.
Dopiero banknot, posiadający wszystkie tego typu zabezpieczenia można uznać za prawdziwy. Mamy wtedy pewność, że nie jest drukiem zdolnego fałszerza.